Kiedy w Japonii chcesz kogoś zmotywować do działania, wołasz Ganbare! – „Daj z siebie wszystko! Trzymaj się! Dasz radę!”. Od 2011 roku to okrzyk, który na zniszczonej północy Japonii słychać wszędzie. Niektórzy mówią, że mają już go dosyć. Ganbare! to opowieść o kraju, gdzie zagrożenie katastrofą stało się normą, a normalne życie jest podszyte widmem śmierci. I o ludziach, którzy pięć lat po trzęsieniu ziemi, tsunami i wybuchu w elektrowni jądrowej próbują poradzić sobie w nowej rzeczywistości. Niektórzy z nich nauczyli się nurkować i wciąż szukają szczątków bliskich na dnie morza. Inni, ignorując zagrożenie, usiłują żyć w napromieniowanym świecie, jakby nic się nie stało. Jeszcze inni rozmawiają z duchami. Albo zapisują się na warsztaty umierania.
Život bez peněz a majetku. Bez náboženství a politiky. V komunitě, která všechno sdílí. Katarzyna Boni se rozhodla na vlastní kůži zjistit, jak se v indickém utopickém městě Auroville po padesáti letech od jeho založení žije.
Ideály šedesátých let se rozpustily velmi rychle. Jen Auroville zůstalo. Město úsvitu založené v roce 1968 Matkou, která o něm řekla: „Auroville bude místem nekonečného vzdělání, neustálého pokroku a nikdy nekončícího mládí.“ První osadníci přišli na neúrodnou půdu a město stavěli z ničeho. Vlastníma rukama a dohromady. Projektované je pro padesát tisíc lidí, žije jich v něm pár tisíc. V ulicích města nejezdí auta, všechno je udržitelné a spravedlivé. Všichni mají stejně. Nikomu nechybí jídlo ani střecha nad hlavou. Peníze ve městě neexistují. Až na to, že bez peněz by město neexistovalo. Od založení ho podporuje UNESCO i indická vláda a soukromí dárci po celém světě. Takže jak je to s tou soběstačností ideálního města? Skutečně jsou si v něm všichni rovni? Nebo ta rovnost platí jen v jeho hranicích, ale chudých obyvatel okolních vesnic, kteří zajišťují řadu služeb, už se netýká? Do Auroville přijíždějí ročně tisíce turistů, včetně těch českých, aby našli sami sebe. A také čisté ideje, z nichž město vyrostlo. Někteří zůstávají jako dobrovolníci, stejně jako reportérka Katarzyna Boni, kterou znáte jako autorku skvělé knihy Ganbare! Workshopy smrti. Co našla ona?
Miejsce akcji (dosłownie): Auroville. Miasto w Indiach w stanie Tamilnadu, sto
czterdzieści pięć kilometrów na południe od Chennai, dziesięć kilometrów na
północ od dawnej francuskiej kolonii Pondicherry, pięć kilometrów na zachód od
Zatoki Bengalskiej. Miejsce akcji (dosłownie i metaforycznie): Miasto, w
którym można się zgubić, bo nic tu nie jest takie, na jakie wygląda. Las,
który kiedyś był czerwoną pustynią, a wcześniej lasem. Jałowa ziemia, na
której Tamilowie zubożałe duchy dawnej świetności królestw południa opowiadają
sobie legendę o przybyszach z zachodu przynoszących dobrobyt. Miasto ukryte w
dżungli, w którym przybysze z zachodu trochę tęsknią za pustką i trochę
obawiają się przyszłości. Niewielki płaskowyż, z którego do niedawna widać
było morze, a który stał się miejscem eksperymentu. Eksperymentu i na
rzeczywistości i na marzeniach. Miejsce akcji (metaforycznie): poszukaj w
sobie. Czas akcji: Trochę ponad pięćdziesiąt lat. Cała wieczność. Jedno życie
Opowieść dokumentalna o dramatycznej codzienności uchodźc�w z Syrii 'Jeśli
chodzi o liczebność populacji Zaatari to drugi po kenijskim Dadaab tułaczy
ob�z na świecie. Najlepiej opisany i zmapowany. Czwarte miasto Jordanii.
Dwieście dwadzieścia siedem ulic. Szesnaście tysięcy domostw. Na mapach
zaznaczono każdy budynek. Opr�cz namiot�w i kontener�w ? trzy tysiące innych
rozmaitych punkt�w: sklepy, małe biznesy, szkoły, kliniki, tereny rekreacyjne,
biura, centra rejestracji, łazienki, kuchnie, zbiorniki na wodę pitną, kosze
na śmieci, meczety, a nawet latarnie. Wybrano jedynie te najważniejsze,
zorientowano mapę wobec Mekki i rozdano uchodźcom ? niech wiedzą, gdzie są.
Ale mapy powstają gł�wnie dla tych, kt�rzy obozem zarządzają. Tylko w Jordanii
jest trzysta tysięcy niepełnoletnich Syryjczyk�w. Setki, jeśli nie tysiące,
wędrują bez opieki dorosłych. Każdy uchodźca z Syrii, mały czy duży, kosztuje
trzy i p�ł tysiąca dolar�w rocznie. Świat, kt�ry w tej sprawie Jordanię
wspiera, pokrywa jedynie trzydzieści procent wydatk�w. Gospodarze boją się, że
przybysze zabiorą im pracę i wodę. Przybysze narzekają, że nie wszyscy tutejsi
rozumieją ich b�l, że z ich cierpienia czerpią korzyści. Tak bywa. Ale jest
też wsp�łczucie, zrozumienie, cierpliwość. Każdego dnia zjawiają się nowi
tułacze. Nie dla wspaniałych jordańskich krajobraz�w wloką się nocą przez
kamienną pustynię, nie dla słodkich pomidor�w. Tam mieli swoje. Przychodzą, by
żyć. I tęsknić. Kiedy Arab opuszcza ukochaną kobietę albo drogą mu ojczyznę,
czuje ghourbę. To nostalgia, wyobcowanie, świadomość wygnania i żal za
utraconym. Dręczące poczucie bycia nie u siebie. Słowo ghourba wywodzi się od
ciemnego słowa gharaba znanego w islamie jako przeciwieństwo jasnego słowa
sharaqa. Sharaqa ? wschodzące słońce, obcowanie z Bogiem. Gharaba ? ciemność.
Tego nic nie ukoi. Tylko powr�t.' Fragmenty książki 'Kontener'