Rozhovor o prvních mniších na egyptské poušti.
Knižní rozhovor s renomovanou polskou archeoložkou, která dobře poznala lokality, v kterých žili aktéři apofthegmat a další staré mnišské literatury v Egyptě, a je schopna přiblížit jejich svět, nejen nauku a výroky, ale i životní osudy a reálie, jako je způsob bydlení, oblékání apod.; kniha bude doprovozena poučnými dokumentárními fotografiemi a nákresy.
Ewagriusz mówi o ośmiu złych myślach, czyli – innymi słowy – o ośmiu złych
sposobach życia; mówi o tym, że nasze problemy, niejednokrotnie poważne, można
rozwiązać na osiem złych sposobów. Pontyjczyk nie twierdzi, że to, czym
zajmuje się zła myśl, jest nieistotne; mówi, że to, w jaki sposób myśl
rozwiązuje pewien problem, jest obciążone błędem. Zwróćmy uwagę na to, że
Ewagriusz nie mówi o grzechach. To nie jest nauka o ośmiu grzechach głównych –
to jest nauka o ośmiu rodzajach złych myśli. Grzech w pewnym sensie jest
owocem, który wyrasta z myśli, a myśl z kolei jest jak korzeń. Ewagriusza
interesują nie tyle jednostkowe uczynki, które wydarzają się w naszym życiu,
ale zajmuje go zniszczenie korzenia, z którego grzech wyrasta. Osią nauki
Ewagriusza nie jest walka z pojedynczymi złymi uczynkami, lecz refleksja nad
tym, co jest ich przyczyną. Dobrze jest uświadomić sobie jedną rzecz dotyczącą
natury myśli jako takiej. Zwróćmy uwagę na to, że słowa „myśl” używamy tutaj w
liczbie pojedynczej w ramach pewnego uproszczenia; tak naprawdę jest to tylko
pewna metka, pewnego rodzaju naklejka, która zaznacza, opisuje daną
rzeczywistość, niejednokrotnie bardzo skomplikowaną. Myśl nigdy nie jest
jednorodna – nigdy nie mówimy o jednym tylko typie obżarstwa, to nigdy nie
jest chciwość czy smutek jednej tylko natury. Przeciwnie – za każdym razem
dotykamy tu rzeczywistości bardzo złożonych. Gdybyśmy chcieli oddać to za
pomocą jakiejś metafory, wydaje mi się, że dobrze byłoby zobrazować każdą z
poszczególnych myśli jako wieżę – wysoką budowlę, w której jest bardzo wiele
pokoi. Człowiek wchodzący do takiego budynku przechodzi przez kolejne pokoje,
komnaty, wstępuje na kolejne piętra, zstępuje do piwnic czy lochów, zagłębia
się w rozmaite zakamarki, docierając wreszcie na sam szczyt, z którego nie ma
już dokąd przejść. I podobnie jest z myślą – może przyjąć nieskończenie wiele
form; każdy z nas może doświadczyć różnych rodzajów smutku, różnych rodzajów
przygnębienia, acedii, nieczystości itd. Pamiętajmy więc o tym: myśl, choć
używamy tutaj liczby pojedynczej, jest jednak czymś wielorakim i
skomplikowanym, a formułując pewien opis jej natury, robimy to jedynie w dużym
przybliżeniu.
Będziemy czytać po kolei fragmenty Reguły, aby lepiej zrozumieć zawarte w niej
przesłanie a jej autora uczcić jako patrona Europy. Jestem głęboko przekonany
o tym, że dzieło to zwiera w sobie naukę, która może być dla wszystkich
inspiracją do budowania nowego, lepszego świata, czyli chrześcijańskiego.
Słuchajmy Reguły, słuchajmy naszego patrona, św. Benedykta, i starajmy się
wcielać w życie pryncypia, które przekazał – jako szczególny opiekun – naszemu
krajowi i całej chrześcijańskiej Europie / Szymon Hiżycki OSB Słuchaj, synu,
nauk mistrza i nakłoń [ku nim] ucho swego serca. Napomnienia łaskawego ojca
przyjmuj chętnie i wypełniaj skutecznie, abyś przez trud posłuszeństwa
powrócił do Tego, od którego odszedłeś przez gnuśność nieposłuszeństwa. Do
ciebie więc kieruję teraz moje słowa, kimkolwiek jesteś ty, co wyrzekasz się
własnych chęci, a chcąc służyć pod rozkazami Chrystusa Pana, prawdziwego
Króla, przywdziewasz potężną i świętą zbroję posłuszeństwa. Refleksja:
Najważniejszym słowem dla św. Benedykta jest posłuszeństwo, a w
nieposłuszeństwie widzi on największe nieszczęście człowieka. My zaś widzimy w
tej postawie największe nieszczęście człowieka współczesnego. Nieposłuszeństwo
to nieumiejętność słuchania, odmowa nakłonienia ucha, życia na to, co ma nam
do powiedzenia drugi człowiek. Dlatego posłuchajmy słów zachęty św. Benedykta,
patrona Europy, i słuchajmy, słuchajmy, co inni mają nam do powiedzenia.
Pozwólmy, aby zostali przez nas usłyszani, a wówczas w nowym klimacie
wzajemnego szacunku będziemy potrafili nawzajem leczyć nasze rany i nasze
słabości. Przede wszystkim, gdy coś dobrego zamierzasz uczynić, módl się
najpierw gorąco, aby On sam to do końca doprowadził. Wówczas, skoro raczył nas
już zaliczyć do grona swoich synów, nie będzie musiał kiedyś się smucić
naszymi złymi postępkami. Posługując się dobrem, jakie w nas złożył,
powinniśmy zatem zawsze być Mu posłuszni, bo w przeciwnym razie mógłby nas nie
tylko wydziedziczyć, jak rozgniewany Ojciec swoich synów, lecz także jak
groźny Pan, obrażony naszą nikczemnością, wydać na wieczną karę sługi
niegodne, gdyż nie chcieliśmy iść za Nim do chwały. O. dr Szymon Hiżycki OSB
(ur. w 1980 r.) studiował teologię oraz filologię klasyczną; odbył
specjalistyczne studia z zakresu starożytnego monastycyzmu w kolegium św.
Anzelma w Rzymie. Jest miłośnikiem literatury klasycznej i Ojców Kościoła. W
klasztorze pełnił funkcję opiekuna ministrantów, duszpasterza akademickiego,
bibliotekarza i rektora studiów. Do momentu wyboru na urząd opacki był także
mistrzem nowicjatu tynieckiego. Wykłada w Kolegium Teologiczno-Filozoficznym
oo. Dominikanów oraz jest autorem licznych artykułów na portalu „PS-PO”.
Wszyscy znamy siostry Matki Teresy z Kalkuty. Mało kto wie, że jeszcze przed
II wojną światową żyła w Polsce niezwykła osoba, Matka Wincenta Jaroszewska,
która pragnęła zająć się ludźmi odepchniętymi na margines społeczny, którzy
znikąd nie mieli oparcia i zrozumienia. Założone przez nią siostry
benedyktynki samarytanki mają niezwykły charyzmat: nie tylko opiekują się
osobami upośledzonymi, ale także mają uwielbiać Bożą sprawiedliwość. Kto w
dzisiejszych czasach pamięta o Boskiej sprawiedliwości? Potrzeba tak dobrych
kobiet, jak nasze siostry, które o tej prawdzie nam przypominają. W książce
Czytelnik znajdzie zapis rekolekcji wygłoszonych dla benedyktynek samarytanek
latem 2021 r. Niech powrót do biblijnych kobiet i medytacja nad ich życiem
pomogą nam nie tylko uwielbić Bożą sprawiedliwość, ale także lepiej wypełnić
nasze powołanie.
Jedną z największych łask, które od Pana Boga otrzymałem, jest spotkanie z
benedyktynkami od Nieustającej Adoracji Najświętszego Sakramentu (zwanymi
potocznie sakramentkami). Ich polskie klasztory w Warszawie, Wrocławiu i
Siedlcach są żywymi przykładami czci wobec Jezusa Eucharystycznego i
niezmordowanego rozważania i celebrowania w świętej liturgii tajemnicy
paschalnej. Tym bardziej cieszę się, że mogę podzielić się rekolekcjami, które
miały miejsce na przełomie lipca i sierpnia w klasztorze sakramentek w
Siedlcach. Jestem bardzo wdzięczny za zaproszenie siostrom; chcę też
podziękować paniom Ewie Jucha i Ewie Szymańskiej, naszym tynieckim oblatkom,
za spisanie tekstu z nagrania i Elżbiecie Wiater za redakcję. Często
przywoływana jest tutaj Matka Mechtylda od Najświętszego Sakramentu (w
świecie: Katarzyna de Bar) – założycielka benedyktynek sakramentek. Jeśli ktoś
z Czytelników pragnąłby się bliżej z nią zapoznać, warto polecić trzy książki.
Po pierwsze biografię: M. Borkowska, O prawo dla Boga. Spotkanie z Matką
Mechtyldą de Bar, Kraków 2019. Siostra Małgorzata Borkowska OSB we właściwy
sobie sposób barwnie prezentuje nie tylko fakty biograficzne, ale umieszcza je
także szerszym kontekście politycznym i religijnym epoki. Studium W. Andral,
Paradoks ziarna pszenicy. Droga życia wewnętrznego Katarzyny de Bar, przekł.
benedyktynki sakramentki, Kraków 2015 wprowadza nas, że tak powiem, do wnętrza
życia Mechtyldy. Książka jest szczególnie cenna ze względu na bogate
wykorzystanie materiału źródłowego: listów, konferencji i innych tekstów
pisanych przez Matkę i do Matki. Na koniec krótka antologia pism K.M. de Bar,
Eucharystia, moja miłość, przekł. Siostry Benedyktynki od nieustającej
adoracji Najświętszego sakramentu z klasztoru warszawskiego, Kraków 2012 (Z
Tradycji Mniszej 57).
Każdy z nas dociera do celu jedynie po to, aby wyruszyć w kolejną wędrówkę,
tym razem jednak taką, która nie będzie miała kresu: w głąb Trójcy. Są dwa
podstawowe warunki dotarcia do Trójcy i rozpoczęcia poznawania Jej samej.
Poznanie samego siebie czyli znajomość swoich słabości i pragnień oraz
poznanie świata stworzonego, zarówno rzeczy widzialnych i niewidzialnych. W
tej podróży jednak nic nie zastąpi osądu sumienia, a tego, jak wiemy, każdy
musi dokonać samodzielnie. Samodzielność nie oznacza jednak, że jesteśmy
pozostawieni sami sobie. Możemy być przecież skutecznie inspirowani z
zewnątrz...
Myśl o tym, aby przygotować cykl konferencji Miłość w czasach zarazy
nadawanych na YouTube, narodziła się spontanicznie, kiedy stanęliśmy wobec
sytuacji, która stała się udziałem niemal całego świata u progu wiosny 2020 r.
Nagle zostaliśmy odcięci od siebie nawzajem, zamknięto kościoły, ludzie
znaleźli się na pustyni. Było to tak nagłe i bezwzględne, że trudno było
pozostać obojętnym. Zostaliśmy zamknięci w naszych domach, ograniczając się do
kontaktu tylko z najbliższymi, przez co musieliśmy się zmierzyć z naszymi
słabościami, z nierozwiązanymi konfliktami a ostatecznie także i z Panem
Bogiem. Czy w tak trudnej dla wszystkich sytuacji można zostać obok? Nie.
Trzeba się dzielić tym, co dobre, modlić się wspólnie, umacniać wzajemnie.
Spotykając się ze słuchaczami przez kolejne dni, sam doznawałem
niewysłowionego pocieszenia dzięki modlitwie i rozważaniu słowa Bożego.
Chciałem, abyśmy razem uczyli się odczytywać rzeczywistość przez pryzmat
Mszału i czytań liturgicznych, a nie naszych lęków i nierealnych pragnień.
Chociaż epidemia się nie skończyła i musimy się uczyć z nią żyć, to jednak
jesteśmy mądrzejsi i bardziej pokorni siłą miłości. Jeśli ktoś po przeczytaniu
niniejszej książeczki sięgnie po modlitwy mszalne z każdego dnia, wówczas
napisze sam kolejne karty tego dziennika, za co niech Bogu będą dzięki. Szymon
Hiżycki OSB
Ta książka powstała przypadkiem. Przeglądałem w komputerze różne
porozpoczynane szkice, sięgnąłem również do materiałów już opublikowanych, i
wtedy niejako automatycznie narzucił mi się pomysł dokończenia rozpoczętych i
przeredagowania już skończonych tekstów na temat Reguły św. Benedykta. Jestem
przekonany, że nasza Reguła zawiera w sobie niezwykły potencjał, który także i
dziś może, a nawet powinien być wykorzystany do budowania lepszego, bardziej
chrześcijańskiego świata. Przede wszystkim jako tekst, który uczy nas, w jaki
sposób mamy służyć Bogu, a zatem spełniać nasz podstawowy ludzki obowiązek.
Jeśli zostanie on rzetelnie wypełniony, wszystko inne, co jest nam jeszcze
potrzebne, przyjdzie, wraz z Bożym błogosławieństwem. Kiedy zastanawiamy się
nad przemianą, która dokonała się wraz z przybyciem na polskie ziemie uczniów
św. Benedykta, zasadniczym problemem jest postawienie właściwego pytania.
Odpowiedź, nawet jeśli niekompletna, będzie na pewno interesująca, być może
nawet wskaże kierunek, w którym powinna postępować dalsza refleksja. Jak zatem
sformułować to pytanie dotyczące przemiany? Myślę, że trzeba zapytać o to, co
na ziemiach polskich znalazło się wraz z mnichami, coś im właściwego, przez
nich ukochanego, a co potem stało się dziedzictwem, czyli wspólnym dobrem, i
przez to w jakimś sensie wymknęło się mnichom spod kontroli. Z pewnością nie
jest to architektura (budowano już wcześniej, a kunszt budowniczych grodów
zadziwiał przybyszów); nie możemy mówić o uprawie roli, ponieważ Słowianie
ziemię uprawiali już wcześniej nawet w sposób prymitywny. Wydaje się, że
możemy wskazać na symbol, który markuje zwrot cywilizacyjny, powiedziałbym
nawet cywilizacyjny skok. Takim symbolem jest psałterz, który wraz z braćmi
dotarł na nasze ziemie i pozostał na niej aż po dzień dzisiejszy. Jak jednak
rozumieć słowo „psałterz”? Mylilibyśmy się, utożsamiając go jedynie z księgą
biblijną. Mówiąc o psałterzu, jeśli chcemy pozostać wierni Tradycji, mamy na
myśli to wszystko, z czego on wyrósł, co wokół psalmów się rozgrywa, co one
wyrażają, czemu służą, całą tę rzeczywistość, która dzięki nim nieustannie
jest aktualizowana. Psalmy są gramatyką spotkania z Bogiem. Powiedzenie, że
zawierają modlitwy, jest nie do końca odpowiednie, ponieważ nie są tylko
modlitewnikiem, ale czymś znaczenie bardziej pojemnym – pomagają w obliczu
Stwórcy przepracować i na nowo włączyć w pieśń ku Jego chwale całą historię
jednostek i narodów, blasków i cieni, radości i rozpaczy. W psałterzu jest
wszystko. Nic zatem dziwnego, że ten, który go czyta, wchodzi na nową drogę i
wszystko wokół niego ulega totalnej przemianie, skoro wszystko może zostać
włączone w hymn Bożej chwały. Psałterz to wszystko, co związane jest z
modlitwą, co jej służy, do niej prowadzi, na jej ścieżkach pozwala wytrwać,
zatem jest pod każdym względem fundamentem. Aby zrozumieć lepiej o czym mowa,
możemy studiować odpowiednie fragmentu Reguły św. Benedykta, mam tutaj na
myśli przede wszystkim jej dziewiętnasty rozdział. Zanim jednak do niego
przejdziemy, zastanowić się należy, co będziemy rozumieć przez cywilizację,
aby stało się jasne na końcu, dlaczego mowa o cywilizacji psałterza... Szymon
Hiżycki OSB
Jedną z najświętszych w klasztorze benedyktyńskim praktyk jest lectio divina –
modlitewne czytanie słowa Bożego. Określam ją w taki lakoniczny sposób, jednak
ciężar i potencjał lectio są niezmierzone. Wyobraźmy sobie, że mamy okazję
porozmawiać z kimś niezwykle potężnym. Jak w takiej sytuacji będziemy się
zachowywać? Oczywiście chcielibyśmy „z pokorą i szacunkiem”. A jeśli naszym
rozmówcą jest sam Bóg? Co wtedy? W praktyce wiemy, że różnie bywa. Czasem mamy
dużo sił i ochoty, jesteśmy otwarci i pojętni, czytanie Pisma Świętego cieszy
nas jak nic innego na świecie, daje dużo światła i pokoju. Obok tych,
nielicznych przecież, chwil bardzo często naszym udziałem jest zgoła odmienny
stan. W najlepszym przypadku jest zwyczajnie – bez uniesień, ale i bez trudu,
po prostu czytamy i mniej więcej rozumiemy, co Autor miał na myśli; ale bywają
i chwile, w których jest nam naprawdę trudno wytrwać nad otwartą Księgą i
wszystko w nas krzyczy, że powinniśmy ją zamknąć i wreszcie zrobić coś
konkretnego. Czasem przysypiamy, bądź to, co właśnie przeczytaliśmy, budzi
nasz głęboki sprzeciw. Wszystkie te sytuacje są normalne. Żyjemy w świecie i
jesteśmy podatni na jego falowanie. Nasze emocje i pragnienia też czasem dają
się mu ponieść, daleko od brzegu, którym jest Bóg. Cóż mamy czynić? Po prostu
czytać. Orygenes radził, że bez względu na wszystko nie wolno zaniechać
lektury Pisma, bo my czasem go nie pojmujemy, ale złe duchy wobec Bożego słowa
pierzchają w popłochu. Biblia przemienia nas, sprawia, że serce ludzkie
dojrzewa i otwiera się jak kwiat. Ten proces ukryty jest przed naszymi oczami.