Bookbot

Szkoła Dawid

    Rubieże
    Eseje
    Ciemno, coraz ciemnie
    Bejt znaczy dom
    • Bejt znaczy dom

      • 272 stránok
      • 10 hodin čítania

      Na podwórku mojego rodzinnego domu stało w wielkiej donicy drzewo cytrusowe, które dzielnie rozkwitało wśród jabłoni, chwastów i agrestu. Pod nim mój dziadek w bezzębnych ustach trzymał papierosa bez filtra, podczas gdy reszta spoczywała w kieszeni na jego piersi. Czasami na ramieniu siadała mu udomowiona, kulawa sroka, która dziobem wyrywała jedną bibułkę wypełnioną tytoniem i leciała w tajemnicze miejsce schować zdobycz. Scena ta powtarzała się wielokrotnie.

      Bejt znaczy dom
    • Dawid Szkoła, na co dzień pracownik naukowy Uniwersytetu Wrocławskiego, po raz drugi podjął próbę zmierzenia się z szalenie wymagającym gatunkiem literackim, gatunkiem momentami niewdzięcznym, jakby nieprzystającym do naszych czasów. Ciemno, coraz ciemniej jest bowiem zbiorem esejów, drugim już w literackim dorobku autora (debiutował książką Eseje w 2015 roku), w którym ponownie idzie on pod prąd literackich trendów. W zabieganym świecie książka Szkoły skłania do refleksji, wymaga od czytelnika skupienia, uwagi. Konstrukcyjnie Ciemno, coraz ciemniej składa się z dwóch części, które choć zasadniczo różnią się od siebie tematyką poruszanych zagadnień, to ostatecznie w niejednej kwestii się uzupełniają. W części pierwszej (Ciemno) skupiamy się na jednostkowym losie człowieka, poznajemy traumy indywidualne, rzadziej zbiorowe, które dotykały i dotykają nas bez względu na to, jakim zajęciom byśmy się nie poświęcili. Co Szkoła błyskotliwie wychwytuje, problemy te – natury egzystencjalnej czy aksjologicznej (jak uczenie by to nie brzmiało) – nie są zarezerwowane wyłącznie dla intelektualistów, myślicieli. Przyczyną depresji, niekiedy nawet samobójstw, często stają się trywialne na pozór wydarzenia sportowe czy smutny szlagier zasłyszany w radiu. Pod tym względem zdajemy się być wszyscy równi, bez względu na to, jak grubym pancerzem intelektualnym byśmy się nie otoczyli. Tematykę drugiej część książki (Coraz ciemniej) zapowiada już jej motto, które stanowią ostatnie wersy Traktatu moralnego Czesława Miłosza: „Idźmy w pokoju, ludzie prości. / Przed nami jest / – »Jądro ciemności«”). Zawarte tu eseje to teksty-refleksje na tematy postkolonialne z licznymi odniesieniami do klasyków gatunku (Conrad, Horvitz, Lindqvist czy Eagleton). Otrzymujemy w niej syntetyzujące ujęcie kwestii niewolnictwa, podboju nowych lądów, ale i holocaustu. Całość stanowi interesującą i poruszającą analizę zagadnień ludobójstwa, wyzysku i cynizmu ludzkości na przestrzeni dziejów.

      Ciemno, coraz ciemnie
    • W swym zbiorze esejów Dawid Szkoła podąża tropem tych myślicieli, którzy – przywołując określenie Ireneusza Kani – wkroczyli na „ścieżki nocy”. Wszystkie przywoływane przez Autora postaci, bez względu na to, jaki rodzaj twórczości uprawiały, wstąpiły w światy bardzo odległe od tego, czym zwykle żyją ludzie – od ich codziennej „gadaniny” i „krzątaniny”, od płaskiego i naiwnego planowania egzystencji. Co zobaczyły? Czego doznały? Czy warto wyskakiwać za burtę bezpiecznej, choć czasem duszącej i klaustrofobicznie ciasnej – równocześnie jednak duchowo pustej – codzienności? Jaka jest cena takiego skoku? Odpowiedzi na te fundamentalne pytania usiłuje odnaleźć w swym porywająco napisanym, erudycyjnym, a równocześnie emocjonalnym zbiorze Dawid Szkoła. dr hab. Bartosz Jastrzębski, prof. UWr Jest to zbiór niezwykle interesujący, erudycyjny i w przemyślany sposób łączący w sobie zalety przypisywane tradycyjnie tekstom eseistycznym – swobodę narracji, pewną dowolność intelektualnych skojarzeń, literacki język – z wymogami stawianymi tekstom naukowym. To połączenie daje bardzo ciekawy rezultat, powodując, że recenzowany tom jest zarówno filozoficzną przygodą, jak i lekturą, która daje czytelnikowi dużo „przyjemności lektury”. dr hab. Arkadiusz Lewicki, prof. Uwr

      Eseje
    • Podróżuję z powodu zmarłych pisał Colin Thubron w książce pod tytułem Góra w Tybecie. Pielgrzymka na święty szczyt. Nie zapamiętałem z niej żadnego innego zdania, to natomiast pozostało w mojej głowie. Mocne i prawdziwe trzy słowa, które stanowią esencję nie tylko przemieszczania się, ale również pisania. Antropologia apofatyczna, czyli poszukiwanie śladów nieobecności innych ludzi, wydaje mi się o wiele ciekawsze od klasycznej turystyki. Po pierwsze i pewnie najważniejsze: nie lubię zwiedzać. Po drugie: to, czego nie ma jest o wiele bardziej interesujące od tego, co jest. Te dwa powody całkowicie mi wystarczają. Puste przestrzenie, ślady znikania, cienie po zmarłych mają w sobie moc przyciągania i znajdują się wszędzie. Mijamy je idąc rano po bułki, wracając tramwajem do domu, siedząc przed wejściem na dworzec. Pozostałości po tych ludziach, miejsca bez nich i wyobrażenie sobie ich cieni niewątpliwie mówią nam przy tym wszystkim coś ważnego, ale nie potrafimy tej mowy rozszyfrować, dźwięki z drugiej strony okazują się niezrozumiałe. Chodząc, nie przywrócimy ich do życia, ale istnieje minimum szansy, aby natknąć się chociaż na jakiś ślad po nich. Istnieją niepasujące do przestrzeni drzewa, nierówno rosnąca trawa, kamienie wciśnięte w ziemię. Czasami niewiele znaczą, znajdują się tam przypadkowo, jako kaprys natury. Niekiedy jednak są szczególnymi znakami, ich tajemnicze milczenie może być krzykiem konieczności osobliwego wspomnienia. Tutaj ktoś był, coś się wydarzyło, jesteśmy znakami nieobecności i zarazem tajemnicą przeszłości. [fragment]

      Rubieże